niedziela, 19 grudnia 2010

zadanie na zajęcie: Śmierć Narutowicza i zamach w biurze PIS.

Zacznę od fragmentu wywiadu Piotra Najsztuba z Kamilem Durczokiem, który ukazał się prawie dwa lata temu (27.01.2009) na łamach Przekroju, a dzisiaj wpadł w moje ręce.
 (...)
KD:Nie musisz mnie namawiać do czarnej diagnozy współczesnych mediów, bo ją przed chwilą wyraziłem. Czy jest szansa na to, żeby ten upadek przyhamować? Wierzę w to, że jesteśmy w stanie zwalniać bieg tej teatralizacji polityki, jej tempo, jeśli spróbujemy się na to umówić. Ale mam doświadczenia różnych gremiów dziennikarskich, które się spotykały... Środowisko jest tak czasami absurdalnie skłócone, że strasznie trudno jest narysować jeden cel, za którym podążaliby wszyscy, w ramach pewnych reguł, co do których się umawiamy. Nie ma szansy na jakiekolwiek porozumienie dziennikarzy w tej sprawie. I to mi każe patrzeć mało optymistycznie, chyba że któregoś dnia zdarzy się jakaś tragedia.
PN: Więc widzowie, czytelnicy odwrócą się od nas po prostu, uznają nas za trwały element tego świata, który powinien odejść.
KD: Lub wcześniej przyjdzie refleksja związana z tragedią w takim ludzkim dosłownym sensie, że zaszczujemy i zabijemy kogoś, i być może to wstrząśnie naszymi sumieniami.

Nie wiem, czy obaj Panowie pamiętają tę rozmowę, ale kiedy dzisiaj przeczytałam ją jeszcze raz doznałam nieprzyjemnego uczucia, że "wykrakali". Rzeczona refleksja nie przyszła w porę, a strzały w stronę Marka Rosiaka były śmiertelne. Za czyn odpowiedzialny był człowiek, który jak zazwyczaj w takich sytuacjach, zwyczajny, szary, przeciętny- Kowalski czy Iksiński. Wina stanu ducha mordercy została zrzucona na braki partii rządzącej "nakręcającą spiralę nienawiści", następnie przerzucona na partię opozycyjną, która to po przegranych wyborach prezydenckich podkręciła ton dyskusji? jadowitych uwag-monologów?, by wreszcie spaść na media i ich sposób poszukiwania sensacji i oczerniania polityków. Dzisiaj, 19 grudnia 2010, nie ma już poszukiwania winnych. Jednak pewne jest, że każda ze stron popełniła sporo błędów, który kosztowały życie człowieka. Mawia się często, że "historia magistra vita est" i pada ta teza z ust najbardziej prominentnych- polityków, profesorów, autorytetów. Niestety teza pozostaje tylko czczą teorią, bo nagonka prasowa, okrucieństwo i krytyka politycznych przeciwników, doprowadziła do śmierci  Gabriela Narutowicza już kilkadziesiąt lat temu. Lekcji nie odrobiono. Oto cytaty poprzedzające śmierć prezydenta (źródło: Wikipedia), Antoni Sadzewicz:
"Zaślepienie lewicy i ludowców sprawiło, że najwyższym przedstawicielem Polski ma być człowiek, który jeszcze dwa dni temu był obywatelem szwajcarskim i któremu na gwałt, może już po wyborach na prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej sfabrykowano obywatelstwo polskie. W roku 1912 Żydzi narzucili Warszawie niejakiego Jagiełłę jako posła do Dumy rosyjskiej. Dziś posunęli się dalej: narzucili pana Narutowicza na prezydenta", inwektywy typu mason, niewierzący emigrant, nie znający stosunków w Polsce, elekt żydowski, co obraża naród polski, złodziej, żydowski pachołek, pojawiały się w prasie każdego dnia. Najbardziej znany artykuł "Usunąć tą zawadę" Stanisława Stroińskiego opublikowany na łamach Rzeczpospolitej (który z resztą został uznany przez autora w 35' za największy błąd jego życia) podsycał nieprzyjemną atmosferę. Trzy dni temu minęła 88 rocznica śmierci Gabriela Narutowicza. Język prasy i mediów, polityków, znawców i ekspertów nie zmienił się wcale. I tylko na myśl przychodzi fragment tekstu zespołu Kult:
Obejrzyjcie swe dłonie i twarze
Są czerwone od Boga krwi
Zastanówcie się co zrobiliście
Czy naprawdę Go zabiliście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz