środa, 9 listopada 2011

konkurs- kracje na topie!

http://kreacjenatopie.blogspot.com/2011/11/konkurs-wymarzone-buty-i-swarovski.html

Zapraszam na konkurs, szczególnie maniaczki butów!
Jedno hasło.. a tyle radości!:)

środa, 19 stycznia 2011

List do Blogera.


ventureadventure.pl

"Bezpieczny, ukryty za pseudonimem, śmiało i bez zgniłych kompromisów oceniasz to, co wokół. Parawan anonimowości daje Ci odwagę i ostrość sądów. Pouczasz, łajasz, krytykujesz i sądzisz. Wystawiasz cenzurki. Czasem bardzo trafne. Czasem słuszne i potrzebne, bo nie brak Ci ani inteligencji, ani dziennikarskiego talentu. Tylko dlaczego brak Ci odwagi? Czy myślałeś, co przekazujesz tym, którzy z zachwytem czytają kolejną (pewnie celną) recenzję polityki, polityka albo programu w TV? Dostają lekcję braku odpowiedzialności za własne słowa. Nawet jeśli ktoś dokopie Ci w komentarzu na forum, to nie Ty będziesz nosił piętno krytyki i ośmieszenia na czole. Karę poniesie Twoje wirtualne Ja. Ból mniejszy, a i ego cierpi rzadziej. Uczysz innych, że warto walić jak w bęben. Ale z ukrycia. Wygodniej, prościej i z mniejszymi konsekwencjami. Staruchy z realu i mainstreamu niech łażą po sądach i tłumaczą się z tego, co napisali, jak tacy głupi. My z sieci tak banalnych błędów nie popełniamy. Nas nie wyrzucają z pracy, choć czasem ładujemy nawet w szefów. I to codziennie. Jest fajnie. Jest ciepło. Jest bezpiecznie. Witamy w świecie konformizmu"
Kamil Durczok (za blog.onet.pl)

Anonimowość w sieci to sposób na komfort psychiczny i powiedzenie prawdy, swojej prawdy, za każdym razem, kiedy nadarza się okazja. I choć głos blogera w Polsce nie ma jeszcze takiej siły jak na zachodzie, to i tak jest zauważony. Od lat blogosfera rządzi się swoimi prawami, a co popularniejsi jej przedstawiciele staja się osobnikami medialnymi. Szczególnie mocnym bastionem są szafiakri, o których już kiedyś wspominałam. Są oczywiście blogerzy tacy jak słynny kominek (albo Pan Kominek z kominek.blox.pl), który od zawsze ostro jedzie po bandzie i nie boi się krytyki. Co ich wyróżnia? Ano, sygnowanie swoich słów własnym imieniem i nazwiskiem.

Nie od dzisiaj wiadomo, że jeśli człowiek decyduje się na pozostawienie komentarza pod jakimkolwiek artykułem internetowym, to jest on w większości przypadków negatywny, złośliwy, co najmniej krytycznym. Bo polemicznym, to już mniej. Pluje się na forach internetowych, trolluje i podważa kompetencje każdego ze specjalistów. Nieważne czy profesor, czy inżynier. JA WIEM LEPIEJ.

Internauci chcą wolności słowa, możliwości krytykowania i mówienia o wszystkim, co im się podoba. Tylko, jak zauważył Durczok, nie chcą się ujawniać. Choć znaleźć ich jest możliwe, to nikomu się nie chce. Przynajmniej z tego założenia wychodzą sami krytykanci. I nie powiem, od czasu do czasu zdarza mi się wypowiedzieć „na ostro” i nie pozostawić prawdziwego nicka czy nazwiska, to zazwyczaj są to jednak odpowiedzi na bezmyślne komentarze. Dobrze jednak, że „góra” krytykowana zauważa tych na dole. Bo nie rzadko ci mają rację… Nawet bez nazwiska.

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Czech i Polak, nie bratanki.

moveoneinc.com
Moja wielka atencja dla narodu czeskiego narodziła się wraz z poznaniem ich fenomenalnego kina, i tego dawniejszego (Pociągi pod specjalnym nadzorem, Pali się moja panno, Miłość blondynki) jak i tego już bardzo bliskiego, współczesnego (Butelki zwrotne, Guzikowcy, Opowieść o zwyczajnym szaleństwie, Obsługiwałem angielskiego króla). W obu przypadkach są to przykłady, które można mnożyć. I kiedy tak zafascynowana śledziłam dorobek sąsiadów, to aż mnie zabolało i zakuło, że my, Polacy nie umiemy. A przecież jesteśmy za miedzą, tuż obok! Nam lekkie kino nie wychodzi. I mamy ekranizacje wszystkich lektur szkolnych oraz mądre słowa wieszczów wszelkiej maści, mamy też rozrachunkowo-rozliczeniowe kino zajeżdżające na śmierć polską historię od 1945 do 1989. Mamy jeszcze lukrowane historyje miłosne o absurdalnie brzmiących tytułach (te chyba same z sobą rozmawiają- Tylko mnie kochaj! Dlaczego nie? Ja wam pokażę! Jeszcze raz, Rozmowy nocą więc Nie kłam Kochanie..). No i czasem na ekrany wejdzie obraz, smutny aż strach, ukazujący patologię, Polskę klasy b i cierpiące dusze. Zgroza! Nasi (nie)współbracia z lekkością i pietyzmem opowiadają o groteskach zwyczajności dzisiaj. O ludziach jak my, uwikłanych w swoje historie. Banalne, a ważne. I takie były moje myśli niegdyś i powróciły one zaledwie kilak dni temu po przeczytaniu arcygenialnego artykułu Mariusza Szczygła "Fałszywa polędwica". O lekkości pióra tegoż dziennikarza nie ma nawet co wspominać, bo cytując klasyka- oczywista oczywistość. Jednak sam artykuł wart jest odnotowania. Bo nie tylko zabiera nas w komiczno-irracjonalną podróż do czeskich zakamarków duszy, to jeszcze sprawia, że Polak szybko wpaść może w kompleks. Albo w chwilę zadumy. Nie zdradzę clue, ale polecam tak gorąco jak rzadko. Opowiada zaskakująca historię Jary Cimrmana- geniusza, tajemniczego osobnika o życiu barwnym i niezwykłym. Człowieka, o którym wiadomo mniej niż więcej, a w Czechach doczekał się kultu, wręcz narodowego. Co dziwić może, bo przecież społeczność ta laicka, wyzbyta świętości, odczuć wielce patriotycznych czy martyrologicznych, jest. Ich szwejkowaty charakter po stokroć wypływa na wierzch, kiedy dowiadujemy się więcej o Cimrmanie. I dajemy się uwieść grotesce, humoresce, psikusowi. Tylko piecze gdzieś wewnątrz, że oni mogą, a my nie...

czwartek, 30 grudnia 2010

Etyka i moda.

Isabella Caro (connect.in.com)
Lara Stone (lovemagazine.co.uk)
Temat zaburzeń odżywiania i mody to samograj. Krytycy zarzucają, że kreatorzy faworyzują super szczupłe sylwetki, wpędzają młode dziewczęta (choć nie tylko młode i nie tylko dziewczęta) w depresję, a rozmiar 38 staje się czymś niemoralnym. Projektanci natomiast odszczekują, że modelka musi być chuda, by dobrze prezentować ich produkt, że szczupła sylwetka jest dużo bardziej estetyczna i jednocześnie to synonim zdrowie. Obie strony mają rację, jednak każda skrajność jest groźna. Temat anoreksji powrócił wraz ze śmiercią Isabelle Caro, słynnej dzięki szokującej sesji zdjęciowej i wielkiej propagandzie antyana. Kobieta zmarła w wieku 28 lat, a na zaburzenia odżywiania cierpiała ponad połowę życia. Anoreksja, to choroba psychiczna. Rodzi się w głowie, a jej podłożem wcale nie musi być chęć wyglądania jak modelka, czy dorównanie atrakcyjności koleżankom. To sposób na siebie. Odnalezienie hobby, czegoś, co będzie nakręcać życie. A do tego początki bywają piękne- nagle brzydkie kaczątko zmienia się w łabędzia. Łabędź ten często nie wie jednak kiedy przestać. I kiedy rozmiar 32 jest za duży, wówczas pozostaje klinika i terapia. A anoreksja, jak inne uzależnienia, pozostaje z człowiekiem na całe życie. Wszystko to fakty dobrze znane. Wiedza o nich również modowi kreatorzy. Mawia się, że modę na chudość wylansowano w latach 60', kiedy numerem jeden była Twiggy. Modelka o dziecięcej twarzy, sarnich oczach i chłopięcej sylwetce. Krążą także plotki, że odpowiedzialni za tak radykalną zmianę kanonu kobiecej sylwetki są projektanci homoseksualni, którzy chcą zbliżyć damskie kształty do męskich. A androgeniczna tendencja nie zanika. Chodzi po "mieście" jeszcze jedna plotka, ale nie podam jej źródeł i pełnych nazwisk, gdyż nie jestem ich pewna, ale dotyczy ona fascynacji chudością w latach 90'. Ponoć jakiś fotograf mody szukał inspiracji i wysłał swego pomocnika, by znalazł "coś ciekawego". Chłopak zrobił zdjęcia swoim koleżankom uzależnionym od narkotyków, głównie heroiny. Zdjęcia zafascynowały fotografa i zaczął lansować taki typ sylwetki (dla dociekliwych: tym chłopakiem mógł być Davide Sorrenti i jego kochanka/muza/modelka Jamie King, oboje uzależnienie od narkotyków. On już nie żyje). A potem na salony weszła Kate Moss i heroin chic stało się standardem. Temat ten jest dla mnie trudny, bo nie potrafię być obiektywna. Niezdrowa chudość jest zła. Ale szczupłość ma więcej zalet niż otyłość czy nadwaga. Lansowanie ideału w rozmiarze 34 na 36 nie przyniesie skutków. Warto uświadamiać młodych ludzi, że zdrowe odżywianie i aktywny tryb życia, to sposób na świetny wygląd i doskonałe samopoczucie. A moda?? Nie jest sprawiedliwa. Choć na wybiegi wróciły modelki w rozmiarze 36. Niektórzy projektanci nie życzą sobie chudszych na pokazach. Niby idzie w dobrą stronę, ale to jednak wciąż rzadkość. I ufam, ze Lara Stone, wielkie odkrycie tego roku, stanie się ideałem nie tylko dla mężczyzn.

Topy i klapy, czyli wielkie serialowe podsumowanie 2010 (vol 2)

Były słowa pochwały, więc czas teraz na krytykę. Oczywiście jest to moja subiektywna lista i choć seriali oglądam dość dużo, to są tytuły, których nie znam. I tym samym ich nie oceniam. Niektóre z moich wyborów są zaskakujące, także dla mnie samej.

Klapy

Big Bang Theory

Oto pierwszy tytuł, który teoretycznie nie powinien znaleźć się w klapach, ale... Ostatni sezon jest naprawdę kiepski. Nie ma co porównywać go do poprzednich. Jest coraz mniej śmiesznie. Gafy, fobie i teorie naukowe dr Sheldona Coopera nadal zaskakują, sprawiają, że na mej twarzy gości uśmiech, ale nie są to fale śmiechu, które musiałam powstrzymywać i pauzować serial. Nie wiem, czy serial ma szansę na odrodzenie. Mam wrażenie, że potyczki czwórki naukowców powinny odjeść z klasą już teraz.

Gossip Girl

To natomiast nie jest zaskoczenie. Historyjka o pięknych ludziach przechadzających się po ulicach Upper East Side (ekskluzywnej dzielnicy Manhattanu) od samego początku nie aspirowała do czegoś wielkiego. To tzw. guilty pleasure, czyli oglądam, choć sama nie wiem po co. Jednak intrygi serwowane przez twórców są coraz bardziej niedorzeczne i pokręcone. Do tego stopnia, że odtwórczyni Sereny (jedna z głównych ról) chciała, by uśmiercono jej bohaterkę. Wygląda na to, że bogaci, zadbani i świetnie ubrani odchodzą do lamusa. I nie pomoże Paryż, gdzie rozpoczęto sezon.


Huge

Tym razem żółta kartka nie dla samego serialu, co dla jego twórców, producentów, stacji telewizyjnej, czy kogokolwiek, kto odpowiedzialny jest za jego zniesienie z anteny. A szkoda, doprawdy. Seria miała misję- odczarowywać mity o ludziach otyłych. Oglądaliśmy perypetie młodych ludzi z wyraźną nadwagą, którzy pokonywali swoje słabości, kochali, poszukiwali swej tożsamości, oswajali widza z innością. Był świetny pomysł, problem bardzo aktualny i niestety ktoś postanowił zakończyć niesienie kaganka oświaty. Nieładnie..


True Blood
To jest szok. To niewiarygodne. To prawie bluźnierstwo, szczególnie, że serial na tle innych jest dalej dobry. Jednak ja miałam większe oczekiwania do sezonu trzeciego. To właśnie wampirze potyczki miały sponsorować minione lato, a ja ciągle czułam niedosyt. Teoretycznie działo się dużo- wilkołaki, wiedźmy, wróżki. Jednak ja ciągle czekałam na kroniki wampirów- ich tajemnicze historie, zawikłane losy i słodko-gorzkie tajemnice. Tych ciągle za mało, choć szczęśliwie mój ulubiony bohater Eric zaczął wysuwać się na pierwszy plan. Pozostaje czekać na sezon czwarty i z łezką w oku wspominać piękną scenę śmierci Godrica (jeden z najstarszych wampirów) z sezonu drugiego.


Sons of Anarchy
To znów nie minus dla obrazu, ale dla kiepskiej dystrybucji serialów zagranicznych w Polsce. To jest murowany hicior wśród męskiej części publiczności, a i dziewczyny lubiące twardych facetów w skórach i na szybkich jednośladach nie będą narzekać. Historia gangu motocyklowego z wątkami sensacyjnymi, to połączenie "Ojca Chrzestnego" i "Easy Rider". Akcja jest wartka, motory są szybkie, a wiara w rodzinę, honor i braterstwo najważniejsze. Mawia się, i to całkiem niepoprawnie politycznie, że Polska jest sto lat za Murzynami. Trafnie, niestety.

Co jeszcze było, a lepiej, żeby zniknęło?
"90210"- kolejne perypetie amerykańskich nastolatek. Miałkie tak, że aż zabawne. To reanimowanie trupa z lat 90'. I uwaga, bo w tym serialu każda nowa postać może okazać się przyrodnim bratem, albo kobietą poszukującą surogatek.
"Pretty Little Liars"- oto serial z dreszczykiem, w którym cztery urocze dziewczęta z przedmieść USA uwikłane są w morderstwo, skrywają groźną tajemnicę, a same prześcigają inteligencją i sprytem wszystkim dorosłych razem wziętych. Dramat.
"Chirurdzy"- wspominałam, że to mój subiektywny wybór. A ten serial nie powinien powstać nigdy. Nuda, panie, nuda od pierwszego sezonu. Brr!

Wyróżnienie specjalne dla Telewizji Polskiej, zarówno państwowej i komercyjnej, za wciskanie ludziom kitu, iż "Dr House" to nadal hit. Za brak dobrych obrazów zagranicznych na naszych kanałach, za wołające o pomstę do nieba seriale produkowane w naszym pięknym kraju. Jaskółkami są "Usta usta" i "Hotel 52" (który notabene wraz z drugim sezonem nieco przynudzał, ale to i tak pikuś w porównaniu ze "Szpilkami na Giewoncie"). Gratulujemy.