piątek, 26 listopada 2010

Cyborgi są wśród nas.

silicon.com
Kilka ostatnich dni w Instytucie Nauk o Kulturze Uniwersytetu Śląskiego minęły pod znakiem Nowych Mediów i konferencji zorganizowanej po raz drugi (impreza zatem już stała się cykliczną). Tym razem na Uniwersytet przybył cyborg we własnej osobie. Dokładniej, Kevin Warwick, profesor brytyjskiej uczelni, który jako pierwszy przybliżył się do świata Mad Maxa i Terminatora, wszczepiając sobie pod skórę chip. Co uzyskał? Jak sam twierdzi- kolejne zmysły. Przejdźmy jednak odrazu do praktyki, bo w teoriach cybernetycznych nie jestem dobra. Profesor proponuje odkrycie zupełnie nowych doznań. I można być sceptycznym, ale kiedy zapewniał, że istnieje szansa porozumiewania się z delfinami, to serce me zmiękło. Badacz- dziwoląg, bo tak zapewne można go określić (mimo wysokich stopni naukowych czy oficjalnych wystąpień przed brytyjską królową) z uśmiechem na ustach opowiadał o swej fascynacji robotami, które traktuje niemal jak dzieci. I choć są one "zaprogramowane", to czasem zaskakują go swym zachowaniem, np. kiedy zabrał jednego ze swych podopiecznych do dzieciaków i te wysyłały mu niezliczoną ilość poleceń, wówczas robot zuchwale stanął w miejscu i samodzielnie podjął decyzję o "nic nie robieniu". Warwick nie jest jednak zwariowanym performerem przekraczającym granice własnego ciała, ale również prawdziwym naukowcem. Swoje doświadczenia z robotami chce skutecznie przełożyć na język medycyny i stanąć na przeciw chorobom, które do tej pory zdawały się być nieuleczalne. Na pierwszy ogień poszła choroba Parkinsona, która ma być możliwa do "kontrolowania" poprzez współpracę z komputerem (to taka moja, uproszczona wersja rozumienia teorii Warwicka). Według mnie pomysł absolutnie genialny i niezwykle nowatorski. Choć nakarmiona przez kino since fiction nigdy nie oprę się lekkiej obawie, że pewnego dnia obudzę się i uświadomię sobie, iż cały świat kontrolowany jest przez maszyny.
Więcej o niezwykłym naukowcu tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz