poniedziałek, 22 listopada 2010

O transkacji wiązanej, czyli po co komu Facebook?

Szturmem wdał się na listy przebojów, jest nie tylko sposobem komunikowania, ale tematem numer jeden. Nasza klasa poszła do lamusa, wszyscy przenieśli się na "fejsa". Zabrali ze sobą zdjęcia, komentarze, ploteczki i rozpoczęło się targowisko próżności.

Z transakcją wiązaną jest tak, że klient, który powiedzmy kupuje przedmiot x jest zobowiązany do kupienia także przedmiotu y. Na facebooku jest podobnie. Bo dodając mnie do znajomych obliguję Ciebie do kupienia nie tylko możliwości szybkiego przepływu informacji pomiędzy nami, ale przede wszystkim zgadzasz się, by czynnie podglądać wszystko to, czym aktualnie się zajmuję. Bo ja, na facebooku, lubię o tym opowiadać.
I tak dowiesz się, co mi powie Joanna Krupa, na ile procent seksowna jestem dzisiaj, co wkurza Adasia Miauczyńskiego i jaki film zamierzam oglądać. A to dopiero wstęp "aplikacyjny". Z nudów wrzucę link do starej piosenki, która wzruszała mnie gdy byłam dzieckiem (licząc na to, że Ciebie także), pochwalę się z kim jadłam obiad i dlaczego
w ogóle dzisiaj wstałam z łóżka. Żeby za mną nadążyć musisz być zalogowany cały czas. Bo ja sprzedaję...
Szybko przenosimy się do jedenej ze scen The Social Network (D.Fincher, 2010), gdzie kolega Marka Zuckerberga pyta go, czy dziewczyna siedząca przed nim na zajęciach (z historii sztuki?, architektury?) jest wolna. Wracam do tego fragmentu ponieważ był od dla mnie kluczowym w całym filmie i upewnił mnie w przekonaniu po cóż ten portal powstał.
Ano, w celach marketingowych. Bo czy ja chcę sprzedać nową płytę, buty czy swoją rękę, to strategia jest podobna. Namawiam, nęcę i kuszę. Jestem aktywna, zagaduję, podtrzymuję kontakt. Daje się poznać. Jestem atrakcyjna. I mam nadzieję, ze ktoś zareaguje i sięgnie po produkt. Zacznie się od miłego komentarza i "lubię to", a skończy na kawie lub zakupie biletu na koncert.
Zatem pytam się raz jeszcze- po co komu Facebook? Gwiazdki i marki szukają drogi do klienta, samotni do potencjalnego partnera. Reszta jedynie marnuje czas. Bo kiedy naprawdę będę mieć potrzebę opowiedzenia komuś o mojej ukochanej piosence z dzieciństwa, to wezmę do ręki telefon i wybiorę numer kogoś NAPRAWDĘ ważnego, z kim warto dzielić tę informację.

4 komentarze:

  1. Trudno się nie zgodzić... Sprzedajemy swoje życie poprzez fb, co gorsza! tak naprawdę oddajemy je za darmo, bo i cóż my z tego mamy? Gdyby jeszcze oglądanie naszego profilu działało jak strona Pajacyka - a tu nic. Skarbonka pusta. I my coraz bardziej puści wewnętrznie, bo to co mamy wewnątrz nas - z taką łatwością oddajemy innym we władanie. Kto wie, do czego te informacje zostaną wykorzystane?... Pamiętajmy, że w sieci nic nie ginie.

    OdpowiedzUsuń
  2. ooh, brzmi groźnie moja Droga;)))

    OdpowiedzUsuń
  3. true story!

    lts (brny)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie korzystam z facebooka, nk czy innych temu podobnych tworów. dla mnie istnienie ich jest zbędne.

    OdpowiedzUsuń