poniedziałek, 25 października 2010

Zjawisko- szafiarka.

Ta wdzięczna nazwa rodzaju żeńskiego jest nieprzypadkowa. Bo mężczyzn prezentujących swoją szafę jest tak niewielu, że na placach jednej ręki można policzyć (choć ta szafa jest pełna uroku). Jednak o polsko- męskiej niechęci wobec mody może innym razem.
Sama szafiarka doczekała się swej strony na Wikipedii, gdzie można się dowiedzieć czym też jest owo zjawisko i dlaczego (u licha!) jest tak bardzo popularne.
Ja genezę pomijam i odsyłam to wyżej wymienionej publikacji. Nie omieszkam jednak dodać kilka swoich uwag na temat rzeczonego fenomenu.
Przyznaję bez bicia, że zaglądam na stronę Polskie Szafy (spis większości polskich szafiarek) dość regularnie i mam kilka ulubionych dziewcząt, których styl jest porywający, a pomysł na kreowanie własnego wizerunku godzien podziwu. Z przyjemnością obserwuję ich pierwsze kroki w show biznesie, bo tak to chyba trzeba nazwać. Żałuję także, że nie mają w Polsce szans zasiadania w pierwszych rzędach na pokazach największych projektantów, jak to bywa w światowych stolicach mody. Tam szafiarki bywają ważniejsze niż niejedna celebrities, bo faktycznie inspirują swoich rówieśników, a także samych kreatorów mody.
Wróćmy do Polski.
Idea umieszczania swych zdjęć na blogach i oczekiwania komentarzy ze strony innych wydaje się być dość próżna. To takie nachalne: "Hej, spójrz na mnie! Zobacz jak świetnie potrafię wyglądać. I uświadom sobie na co mnie stać." Jeśli pierwszą część można jakoś wytłumaczyć (bo przecież uwielbienie człowieka do ekshibicjonizmu nie jest niczym nowym), tak epatowanie swoim statusem materialnym może faktycznie drażnić. I kiedy oglądam bloga jednej z moich szafowych faworytek, to jestem zazdrosna, że posiada cudowne buty Jeffreya Campbella, które do kupienia są jedynie droga internetową za ceny niebagatelne (ale dostępne przeciętnym śmiertelnikom, nie przeczę!). Poszukiwanie zamienników dostępnych w Polsce kończy się zazwyczaj fiaskiem, albo świadomością, że na ulicy spotkam wiele dziewcząt xero. A to chyba najgorsza rzecz, która może przydarzyć się fascynatce mody.
Doświadczenie xero jest również plagą na szafiarskich stronach. Wiele blogowiczek z lubością prezentuje swoje oryginalne "outfity" stając się nieomal manekinami z wystaw sklepowych. Większość z nich sili się na ekscentryczność (przynajmniej tak wynika z ich notek), a koniec końców wyglądają identycznie. Zapewniam Was, że ze świecą szukać wpisów z tego sezonu, w którym dziewczęta nie prezentowałyby: pilotek, futrzanych kołnierzy, zakolanówek, kity dołączonej do torby i zwierzęcych motywów (czy to panterki, czy też biżuteryjnych pupili). Ach, i beżowych dodatków. Ot, takie trendy.
Szkoda tylko, że w tym gąszczu szaf niewiele miejsca na unikatowość pozostało.
Nie na minusach chcę się skupiać. A na plusach, bo jednak widzę ich znacznie więcej.
Po pierwsze cieszy mnie, że wreszcie moda stała się pełnoprawnym elementem kultury. Ba! Kiedy mój prywatny narzeczony widzi Anję Rubik i wie, że to ona, to czuję, że osiągnęłam sukces. Ja i wszystkie szafiarki, trendsetterki i fashionistki.
Zauważam też, że Polska jednak potrafi. Ubieramy się i doganiamy tych, których dogonić należy. Jesteśmy coraz bardziej odważne, zaznajomione z trendami, penetrujemy second handy jak sama królowa Kate Moss.
Dziewczyny tworzą fajną, wspierającą się społeczność, która organizuje wspólne swapy (wymiany ciuchów), wizyty w galeriach handlowych czy grupowe zamawianie artykułów z zagranicznych portali.
Zawsze liczyć też można na dobrą radę, bądź konstruktywną krytykę.
Popieram i od półtora roku waham się, czy nie dołączyć do tego zacnego grona.

PS: to moje polskie ulubienice, choć jak wiadomo- o gustach się nie dyskutuje.
AlicePoint robiąca karierę za granicą (doczekała się choćby t-shirtu z własną podobizną w znanej, amerykańskiej sieciówce). Figura modelki i cudowne wyczucie przyszłych trendów.
PaniEkscelencja to zjawiskowo piękna dziewczyna o rockowej duszy. Rewelacyjnie łączy offowy sznyt z tym, co teraz na topie. Piekielnie odważna! Nie ukrywam, oskubałabym ją z całej garderoby.
Styledigger to urocza i dziewczęca Krakowianka prowadząca swój podcast. Jej niewymuszona oryginalność zaskakuje mnie za każdym razem. Sprawia wrażenie niezwykle ciepłej osoby.
Riennahera za cierpki język, autoironię i uwielbienie dla grunge'u. I nie wiem jak ona to robi, ale bardzo często odgaduje moje pomysły na kolejny look.
VaintageGirl za konsekwencję, własny styl i ciągłe podkreślanie klasycznego, kobiecego piękna. Nasza cudowna polska Dita von Tess.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz