czwartek, 14 października 2010

Czyste szaleństwo. O "Szaleńcach".

A dokładniej o Mad Men- serialu, który nie tylko zdetronizował dotychczasowych królów małego ekranu (House, Dexter), ale i zrewolucjonizował świat mody. Czy najwięksi krawcy podpatrywali styl Joan, Betty i Peggy? Tego się nie dowiemy nigdy, lecz powrót kobiecości przybył wraz z tym sezonem jesienno-zimowym (Prada, LV)
W serialu zaś czekamy na finałowy odcinek serii czwartej. Coś na rzeczy być musi zatem... Nie o modzie tym razie, a o fenomenie telewizyjnym, którego budżet jednego odcinka przekracza niektóre polskie pełnometrażowe produkcje fabularne.
Czas akcji, to Nowy York, koniec lat 50', początek 60'. Początek nowej ery. Wraz z bohaterami obserwujemy przemiany społeczne, rewolucje polityczne i kulturalne. Na naszych oczach dokonują się zmiany nie tylko rzeczywistości, ale samych postaci. Kobiety, niegdyś zamknięte w pięknych domach na przedmieściach, zrzucają gorsety i pozwalają sobie na odrobinę wolności. Pojawiają się pierwsze "karierowiczki", które prace przekładają ponad rodziny. A w biurach radzą sobie lepiej niż nie jedne mężczyzna. Ci zaś są dżentelmenami, rodem z czarnych kryminałów, popijającymi szklaneczki whisky, dla których kobieta jest jedynie źródłem przyjemności, fetyszem.
Wielka historia rozgrywa się tuż obok nich.
Serial ten perfekcyjnie odtwarza rzeczywistość tamtych dni, o co pieczołowicie dbają scenarzyści, scenografowie, kostiumolodzy. Niektóre z rekwizytów, to repliki istniejących przedmiotów, większość to "pozostałości" po tamtej epoce.
 Wciągamy się odrazu w leniwą intrygę, bo choć to produkt iście amerykański, próżno w nim szukać nagłych zwrotów akcji, szalonych pościgów, wybuchów i strzelanin. Długie ujęcia, uwielbienie kamery dla detalu, plany amerykańskie.Wszelkie tricki stosowane przez filmowców w latach, które serial imituje. Smakowity kąsek dla wielbicieli historii, mody, kontestacji, feministek...
adrants.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz